A jak już się zawali- to robi to z hukiem godnym burzonego wieżowca. Nie może wywrócić się tylko kilka kart, pozostawiając większość konstrukcji nienaruszoną, o nie. Wywracają się całe piętra lub piony, osłabiając resztę tego, co jakimś cudem udaje się uratować...
Dobrze, że jestem mistrzynią podnoszenia tego, co się wywrócilo i próby ustawienia tego od nowa.
Właśnie tak teraz wygląda moje życie- kilka pięter konstrukcji gruchnęło aż zabolało, ale spokojnie. Pozbierałam już karty, wyrzuciłam te, które już się do nieczego nie nadają i powoli, systematycznie wznawiam budowę.
Będziecie trzymać kciuki?
Muszę zacząć czytać, komentować... Wrócić do świata twórczości, bo aż czuję w kościach, że mój włąsny warsztat pokrył się warstwą kurzu.
Ale życie tak bardzo przytłacza...
No cóż. Tak czy siak- wróciłam! Niedługo nadrobię zaległości.
Jeśli tylko nie przytłoczy mnie szara rzeczywistość...