literature

Impulsy.

Deviation Actions

EamyCross's avatar
By
Published:
721 Views

Literature Text

    Którą to już godzinę, który dzień siedziała na tym krześle, wpatrując się w pustkę? Już dawno straciła poczucie czasu... choć jednocześnie była go boleśnie świadoma. Ot, paradoks rzeczywistości- choć życie w tym miejscu toczyło się swoimi spokojnymi torami i nie trzeba było zerkać na wskazówki zegarka przesuwające się po jego tarczy, to jednocześnie była boleśnie świadoma tego, iż marnotrawi czas. Nie nawykła do takiej ilości ciszy, spokoju i braku obowiązków, czuła się z tym nieswojo. Gdzie znajomy pęd, znajome zamieszanie i ogrom spraw, które trzeba załatwić? Gdzie znajomy chaos, uporządkowujący życie?
Była zagubiona w tak dobrze sobie znanym miejscu...
Miarowy stukot klawiszy komputera, który wywoływała druga dziewczyna znajdująca się w pomieszczeniu był jedynym towarzystwem w panującej ciszy. Tak znajomej i obcej zarazem; uspokajającej, ale i przywołującej najczarniejsze myśli. Jak uciec od problemów i niechcianych wizji, jak uwolnić się od mrocznych zakamarków własnej głowy?
    Choć początkowo nie zdawała sobie sprawy, jej twarz zaczął rozjaśniać nikły uśmiech. Kąciki malinowych ust stopniowo zaczęły unosić się ku górze i dopiero lekki skurcz jednego z policzków uświadomił jej, jak nagła zmiana zaszła w niej samej. Zaledwie ułamek sekundy później uzmysłowiła sobie, co się zmieniło w otoczeniu.
    Dźwięk grającego instrumentu. Tak dobrze znany i ukochany, choć słyszany zawsze tylko w tłumie innych instrumentów- wysokie, przyjemne dźwięki strun gładzonych smyczkiem.
Poderwała się, odstawiając niemal pusty kubek po herbacie, którym próbowała ogrzać dłonie. Wyszła z pomieszczenia bez słowa, w szarość pochmurnego dnia. To też było zarazem przekleństwem jak i błogosławieństwem tego miejsca- nikomu nie trzeba było się tłumaczyć. Przychodzisz- to dobrze. Wychodzisz- również dobrze. Masz swoje sprawy- świetnie. Byle nie zawracać nimi głowy nikomu innemu...
    Nie zastanawiała się nad tym co robi, instynktownie skierowała się do miejsca, skąd dochodziła muzyka. Dopiero gdy zobaczyła budynek do którego zmierzała, myśli dogoniły czyny. Wiedziała kto gra i dlaczego.  Wiedziała, że może nie życzyć sobie widowni- sama przecież nie lubiła, gdy ktoś zerkał jej przez ramię, gdy się nad czymś skupiała. Ale z drugiej strony... Jeśli nie będzie sobie życzył, żeby go obserwować , na pewno od razu poprosi ją o wyjście. Jeśli zaś jest tak skupiony na ćwiczeniach, że nie dostrzega otaczającego świata, to może chociaż przez chwilę będzie mogła posłuchać i popatrzeć na Niego. Tylko chwilkę...
Jeśli drzwi będą zamknięte, to wrócę na swoje krzesło.
Nie były. Podeszła więc ostrożnie, zerkając do środka. Jej wzrok natychmiast powędrował w głąb pomieszczenia, skąd dochodziła muzyka. Odetchnęła, uśmiechając się odrobinę szerzej. Stał niemal w samym kącie, zwrócony plecami do niej. Całą swoją uwagę skupiał na instrumencie trzymanym w dłoniach, oraz kartkach z nutami, starannie rozłożonymi przed Nim na prowizorycznym stojaku.
Kątem oka dostrzegła, że przy drzwiach siedzi jego przyjaciel, również zasłuchany w dźwięki skrzypiec, więc podeszła i usiadła obok, nie odrywając wzroku od muzyka. W jednej sekundzie wszystkie niechciane myśli i problemy zostały za drzwiami budynku, uwalniając ją od tego nieznośnego ciężaru, jakim były. Poczuła się lekka, wolna i w końcu na właściwym miejscu.
Niewielka zmiana w granej przez Niego melodii spowodowała że, tak jak On całkowicie skupiał się na swojej grze, tak ona skupiła całą swoją uwagę na Nim. Choć niewiele wyższy od niej, nagle urósł o kilka centymetrów; Jego mocno zarysowane ramiona i silne dłonie nagle nabrały miękkości i delikatności, gdy trzymał w nich skrzypce i smyczek; postawa tak zawsze wyprostowana i sztywna uległa czarowi muzyki, wprowadzając Go w trans lekkich podrygów i kołysań; plecy zawsze lekko przygarbione tym razem wyprostował, choć chyba zupełnie nieświadomie. Żałowała, że nie widzi wyrazu Jego twarzy, bo choć przecież dobrze znała Jego wygląd miała świadomość, jak inaczej musi wyglądać teraz- jeszcze dojrzalej, jeszcze inteligentniej, jeszcze przyjaźniej, a zarazem delikatniej i poważniej.
Przymknęła oczy, aby wyostrzyć słuch na melodię skrzypiec, po raz pierwszy słyszaną bez akompaniamentu innych instrumentów. Nie odważyła się jednak zamknąć ich całkowicie, aby nie stracić ani jednej zmiany, jaka zachodziła w Jego zachowaniu, gdy grał. Dzięki temu dostrzegała każdy szczegół, nawet ten najmniejszy. Wyłapała lekki skurcz ramienia, gdy wydobył z instrumentu nie ten dźwięk; dostrzegła napięcie mięśni karku, gdy przeszedł do trudniejszego fragmentu. Zachichotała cicho, gdy przerwał na moment, aby przełożyć kartkę i nim na powrót przyłożył smyczek do strun wywinął nim młynka w powietrzu, wykonując zgrabny obrót nadgarstkiem. Ile razy ona sama tak robiła w chwilach głębokiego skupienia? Ile razy potem musiała rozmasowywać sobie nadgarstek, gdy coś w nim nieprzyjemnie chrupnęło? Setki na pewno, może tysiące...
Zapragnęła podejść bliżej, stanąć zaraz za nim, żeby móc widzieć dokładniej jak pracują Jego dłonie. Aby z bliska móc podziwiać ten taniec mięśni dopasowany do muzyki, którą czarował. Aby móc obserwować emocje grające na Jego twarzy. Żeby móc przekonać się, czy czerpię z tego choć ułamek tej przyjemności i radości, którą ona czuła teraz w sobie. Zabrakło jej jednak odwagi, bała się zburzyć tę aurę skupienia, jaka Go otaczała.
Została na swoim miejscu jeszcze długo po tym, gdy odkrył swoją powiększająca się publikę. Choć widziała wszystkie oznaki napięcia jakie Mu zaczęły towarzyszyć; choć dosłyszała różnicę w jego grze, gdy uświadomił sobie, że jest obserwowany, jakiś element życia wskoczył na powrót na swoje miejsce. I choć do wierzy spokoju i beztroski w której się przez moment znalazła wkradł się codzienny chaos wprowadzony przez innych ludzi, którzy zakłócili Jego ćwiczenia- to nie miało znaczenia.
    Poczuła impuls, nakazujący jej wstać i podejść do Niego, przytulić się na chwilę w niemym wyrazie wdzięczności za te pozytywne emocje, które poczuła dzięki Jego grze. Zabrakło jej jednak odwagi. Była obcą osobą w Jego świecie, kolejnym intruzem, który zakłócił Jego czas. Walczyła więc ze sobą przez chwilę, bo niesforna strona jej natury nakazywała poddać się tej nagłej potrzebie; ta opanowała zaś podpowiadała, jak niestosownie mogłoby zostać odebrane tak poufałe zachowanie.
    Jednak gdy na dobre odłożył instrument i zajął się ludźmi, którzy przyszli, oderwała w końcu od Niego wzrok, nakazał swojej buntowniczej naturze siedzieć cicho, i wyszła z budynku równie cicho jak do niego weszła.
Tekst jest mocno osobisty.
Powinien coś wyjaśniać. A może tylko bardziej gmatwa?
Z dedykacją dla A.
© 2014 - 2024 EamyCross
Comments3
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Kiara2909's avatar
Ojej... 
Powiem Ci Kochana, że przeczytałam Twoje opowiadanie w idealnym momencie - M. wyjechał na kilka dni, remont po pożarze, chaos na uczelni... Potrzebowałam czegoś, co mnie na chwilę uspokoi, ukoi choć na chwilę. 
I znalazłam! :) 
Delikatny, romantyczny kawałek tekstu, nabuzowany emocjami, które świetnie oddałaś. Fantastycznie budujesz klimat i wciągasz w świat przedstawiony... Och, ach i fav. 
;D


P.S. Pod koniec wkradł Ci się błąd ortograficzny.